Modyń- góra zakochanych w Beskidzie Wyspowym
Jakiś czas temu wpadły mi w ręce informacje na temat nowo powstałej wieży widokowej na górze Modyń w Beskidzie Wyspowym, która została okrzyknięta największą atrakcją tego rejonu, a co za tym idzie tłumnie odwiedzana przez rzesze turystów. Jak pewnie wiecie nie przepadamy za bardzo obleganymi i popularnymi miejscami, a jeżeli decydujemy się na ich odwiedzenie to wybieramy terminy kiedy tłumy mogą być mniejsze. Przyznam, że temat Modyni bardzo nas interesował ale bardzo łatwa dostępność i wspomniana już nowa wieża na szczycie odrobinę nas zniechęcały dlatego wycieczkę na ten szczyt odkładaliśmy w czasie. Nie mniej jednak pewnego słonecznego dnia w styczniu przyszedł czas na odwiedzenie tego wierzchołka.
Modyń jest jednym z wyższych szczytów Beskidu Wyspowego, mierzącym 1029 m npm, nazywanym też przez turystów Górą Zakochanych. Ta potoczna nazwa wzięła się podobno stąd, że na szczyt w ramach inicjatywy „Odkryj Beskid Wyspowy” organizowane były piesze wycieczki, a podczas kilku z nich doszło do zaręczyn i wiele par wyznawało sobie tam miłość. Inne doniesienie mówi, że jeżeli ktoś na szczycie spotka swoją drugą połówkę to związek ten będzie trwał wiecznie. Ile w tym prawdy pewnie nikt nie wie, natomiast nazwa pozostała. Na Modyni już w latach 80 funkcjonowała drewniana konstrukcja zniszczona później przez silny wiatr. 15 sierpnia 2021 roku oddano do użytku nową 27 metrową drewnianą wieżę widokową dzięki której turyści mogą podziwiać rozległe panoramy „wznosząc” się ponad zalesiony wierzchołek.
Wracając do naszej wycieczki w Beskid Wyspowy muszę przyznać, że pomimo tego, iż pasmo znajduje się przysłowiowy „rzut beretem” od naszego miejsca zamieszkania odwiedzany jest przez nas dość rzadko. Mogielica, Ćwilin, Kutrzyca i Jasień to na ten moment szczyty na których byliśmy i które zauroczyły nas nie tylko widokami roztaczajacymi się z wierzchołków ale również samymi malowniczymi szlakami prowadzącymi przez piękne lasy i rozległe polany. Wiele razy obiecywaliśmy sobie, że częściej będziemy zaglądać w ten urokliwy skrawek i tym razem wybraliśmy właśnie Modyń. Nagłówki typu:„Modyń- hitem Beskidu Wyspowego”, tak jak wspomniałam na wstępnie trzymały nas na dystans ale biorąc pod uwagę, że na Modyń prowadzi kilka szlaków z różnych miejscowości wybraliśmy ten nieco dłuższy i mniej popularny z miejscowości Zbludza. Najkrótsze i chyba najpopularniejsze podejście prowadzi z miejscowości Młyńczyska, a konkretnie z Przełęczy Cisowy Dział na którą można dojechać samochodem. Z Przełęczy na wierzchołek Modyni dotrzemy w niecałą godzinę.
Niebieski szlak, którym planowaliśmy wejść na Modyń pojawił się od razu kiedy z drogi krajowej nr 968 w Kamienicy skręciliśmy w lewo( jadąc od strony Krakowa przez Lubomierz). Był dobrze widoczny i sprawnie doprowadził nas do miejsca gdzie niebieska strzałka opuszczała główną drogę i skręcała w prawo. Tuż przy tym drogowskazie znajdował się również niewielki parking (może na 3-4 samochody). W sumie słowo parking to trochę za dużo powiedziane raczej był to niewielki placyk.
Idąc w kierunku Modyni minęliśmy kilka domów i na chwilę zniknęliśmy w lesie aby po chwili znów przejść obok wyżej położonych gospodarstw. Pnąc się wąską asfaltową drogą nie odwracaliśmy się za siebie i od razu mówię, że to błąd ! Błąd ponieważ już tutaj świetnie widoczne było pasmo ośnieżonych Tatr. Mieliśmy je jak na wyciągnięcie ręki.
Widoki na Tatry i Gorce towarzyszyły nam dość długo, a droga którą wędrowaliśmy wypłaszczyła się i prowadziła rozległymi polanami. Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się pod lasem, a obserwowany pejzaż był jeszcze bardziej rozległy.
Dalsza wędrówka to wygodne leśne drogi, kluczące w różnych kierunkach ale dobrze oznaczone. Często widoczne niebieskie znaki nie pozwalały się zgubić. Podejście można zaliczyć do tych z kategorii niewymagających. Trochę w górę, troszkę w dół i w ten sposób bez większego zmęczenia dotarliśmy do wyrównania terenu w szczytowej partii Modyni. Jeszcze kilka metrów wąską ścieżką meandrującą pomiędzy drzewami i po około 2 h marszu stanęliśmy na szczycie góry.
Ludzi trochę było ale nie miało to nic wspólnego z wyobrażeniami, które pojawiły się w głowie po przeczytaniu o tym jakie to niby tłumy tam wędrują. Dodam, że na szlaku którym szliśmy spotkaliśmy może 4 osoby więc wnioskuję, że jednak większość piechurów docierała na szczyt od strony Cisowego Działu. Szybko wspięliśmy się na wieżę widokową i byliśmy zachwyceni roztaczającą się panoramą. Na południu Tatry i Gorce z wyraźnie widocznymi wieżami widokowymi na Gorcu, Magurkach i Koziarzu. Nieco na lewo widzieliśmy Pieniny, Przehybę , Radziejową i Beskid Niski. Na prawo zaś z oddali majaczyła Babia Góra i bliżej dostojna Mogielica. To tak w skrócie. Poniżej kilka zdjęć ze szczytu więc sami oceńcie czy warto się tam wybrać:).
Wracaliśmy tym samym szlakiem ale jak to zwykle bywa wszystko wyglądało inaczej. Nad Tatrami zaczęły zbierać się chmury, które nadały im nieco ponurego charakteru, a wzmagający się wiatr przyspieszył powrót. Całość zajęła nam nieco ponad 3h podczas których pokonaliśmy dystans około 9 km.
Jak widać nie jest to jakaś mordercza trasa, a raczej spokojny spacer przez las z widokami po drodze i piękną panoramą z wieży widokowej na szczycie Modyni, chyba tak idealnie na zimę i krótsze dni. Na koniec jeszcze jedna ciekawostka: Modyń to rodzaj żeński i dlatego mówimy „na Modyni” a nie „Modyniu”. To tyle na dzisiaj i do zobaczenia na szlaku.
PRAKTYCZNIE:
- start wycieczki z miejscowości Zbludza, powiat limanowski
- nieduży parking znajduje się tuż przy szlakowskazie
- na Modyń można dotrzeć jeszcze z miejscowości Młyńczyska ( szlak niebieski) i z Łącka ( szlak żółty)
- na Modyń ze Zbludzy prowadzą znaki niebieskie 🟦
- czas: 3,20 h(w dwie strony); dystans: 9,05 km; wznios: ok. 400 m