
Zupalseehutte- odludny skrawek Alp
Jak wiadomo pogoda latem w górach lubi być kapryśna, dlatego też każdy jeden słoneczny i pogodny dzień postanowiliśmy wykorzystać na tyle na ile się da. Nie było łatwo zdecydować się na wybór szlaku, bo jak już wiecie z poprzednich publikacji, w Virgental są ich setki. Zupełnie przypadkowo padło na Zupalseehutte i Zupalsee. Czynnikiem, który być może zadecydował o tym wyborze był fakt, że szlak zaczynał się tuż przy pensjonacie, w którym się zatrzymaliśmy, zatem opcja „nie jechania” autem po całonocnej podróży do Austrii była wręcz idealna. Dodatkowo w przewodniku przeczytaliśmy, że Zupalseehutte nosi miano jednego z najpiękniejszych schronisk w Virgental. Jest jednak jedno „ale”, szlak wymaga koncentracji i dobrej orientacji w terenie.
Zupalseehutte to przepiękne górskie schronisko położone na wysokości 2350 m npm, nad niewielkim jeziorkiem Zupalsee i jak wspomniałam uchodzi za jedno z ciekawszych miejsc w dolinie Virgental. Drewniany budynek perfekcyjnie wpisuje się w alpejski krajobraz, a ze słonecznego tarasu można podziwiać fantastyczne panoramy na Wysokie Taury. Schronisko oferuje noclegi i dysponuje 25 łóżkami.

Przeglądając mapę przyznam, że mieliśmy niezły mętlik w głowie, ponieważ plątanina szlaków, dróg i leśnych ścieżek powodowała oczopląs, ale w końcu udało się ustalić wstępny plan wędrówki. Z Niedermauern (okolice Virgen) wybraliśmy szlak nr 77. Wychodząc z pensjonatu Habererhof skręciliśmy w lewo w kierunku miejscowości Gries, doszliśmy to pierwszej drogi po lewej stronie i zgodnie z szlakowskazem tam też poszliśmy. Przeszliśmy przez most na rzece Isel, skręciliśmy znów w lewo i przy kolejnym znaku opisującym kierunki szlaków zeszliśmy w prawo i właściwie od razu weszliśmy w las. I również od razu zaczęliśmy bardzo konkretne podejście. Szlak był raczej kiepsko oznaczony i widać, że mało uczęszczany, bo ścieżka dość, że wąska to była jeszcze bardzo zarośnięta. Wysokie trawy, paprocie, gałęzie itp. Taki trochę survival.



Czerwono- białe znaki pojawiały się dość sporadycznie, a miejscami odnalezienie ich we wspomnianych wcześniej zaroślach stanowiło nie lada wyzwanie. Na tym etapie nie ma co liczyć na mapy.cz, ponieważ ten szlak nie był na nich widoczny. Została nam tylko orientacja w oparciu o mapy papierowe, co również łatwe nie było, gdyż mnogość leśnych duktów ekspresowo wyprowadzała na manowce. Ścieżka co chwilę przecinała jakąś drogę, po chwili wchodziła na inną arterię i za chwilę ginęła w gąszczu, trawersując któreś tam z kolei zbocze. Ta dość trudna wędrówka to także pierwsze widoki na alpejskie szczyty i przepiękną dolinę Virgental. Taka sytuacja miała miejsce mniej więcej do wysokości 1498 m npm. Leży tam Thunalm, rozległa alpejska łąka, na której stała typowa tyrolska chata i znajdowało się źródełko. Rozpościerały się stamtąd kolejne sielskie widoki, które wynagrodziły nam nie mały trud dotychczasowej wędrówki.



Mieliśmy za sobą jakieś 500 m podejścia i liczne kłopoty logistyczne. Za Thunalm nasz szlak to nr 76. Przeszliśmy przez halę i wkrótce dotarliśmy do bitej, szutrowej drogi tym razem tej właściwej, zaznaczonej również na mapie. Na tym etapie odrobinę odpoczęliśmy, gdyż droga wznosiła się bardzo łagodnie, trawersując rozległe zbocza. W pewnym momencie z daleka zobaczyłam nasz cel czyli Zupalseehutte i „opadły” mi ręce. Niewielki budynek położony wśród alpejskich szczytów znajdował się wysoko ponad naszymi głowami. Jak się domyślacie czekał nas kolejny etap wspinaczki. Idąc dalej przeszliśmy przez wąski mostek na potoku Steinkaschbach i wykonaliśmy 180 stopniowy zwrot. W prawo odchodził szlak nr 316 w kierunku Merschenalm. Zeszliśmy trochę niżej do kolejnego drogowskazu i w tym miejscu odbiliśmy w prawo w kierunku Zupalseehutte.


Tak jak przypuszczałam podejście było konkretne. Ścieżka wspinała się bezlitośnie po stoku Achsel. W dole dudniły spienione wody potoku Zupalbach. Dość szybko opuściliśmy las i wkroczyliśmy w otwarty teren. Trzeba przyznać, że widoki były fantastyczne. Grupa Venedigera za plecami i liczne zielone wierzchołki z przodu. Podejście trochę się wypłaszczyło, ale nadal niezmiennie nabieraliśmy wysokości. Ścieżka kluczyła wśród zielonych traw i kwitnących alpejskich kwiatów. Na horyzoncie zobaczyliśmy kolejny raz budynek schroniska, tym razem już zdecydowanie bliżej, nie mniej jednak nadal nad naszymi głowami. Cierpliwe więc wspinaliśmy się w jego kierunku. W końcu dotarliśmy do celu- maleńkiego jeziorka Zupalsee i położonego nad jego brzegiem drewnianego schroniska.



Usiedliśmy na słonecznym tarasie, aby chwilę odpocząć. Dodam, że na przebytym szlaku nie spotkaliśmy żywej duszy. Po rozmowie z obsługą schroniska okazało się, że ten szlak jest faktycznie mało uczęszczany, ponieważ istnieją w okolicy zdecydowanie wygodniejsze warianty dotarcia do Zuppalseehutte. Pocieszeniem było to, że właśnie tymi lepszymi wariantami planowaliśmy wracać. Pogoda była fantastyczna i wcale nie chciało nam się wędrować dalej. W okolicy Zupalseehutte panowała leniwa atmosfera, ktoś przyszedł i odpoczywał, ktoś inny w tym samym czasie ruszył w dalszą drogę. Przyszła pora i na nas.


Wygodnym szlakiem nr 90 kontynuowaliśmy dalszą wyprawę. Ta część wycieczki to była prawdziwa przyjemność. Byliśmy już dość wysoko, ścieżka była wygodna i bardzo widokowa. Skupiliśmy się tylko i wyłącznie na oglądaniu alpejskich pejzaży. Wysokie Taury otaczały nas z każdej strony. Zielone hale, kolorowe alpejskie szlaki, świstaki i góry z każdej strony. Na najwyższych szczytach wciąż leżał śnieg, a lodowce Grossvenedigera mieniły się i błyszczały w słońcu. Uwielbiamy takie scenerie! Daleko, daleko można było dostrzec najwyższy szczyt Austrii czyli Grossglockner, do stóp, którego jakiś czas temu się wybraliśmy, a naszą wyprawę opisaliśmy tutaj.




Od czasu do czasu gdzieś przystanęliśmy i takim totalnie spokojnym tempem zeszliśmy do schroniska Wetterkreuzhutte, położonego na wysokości 2106 m npm. Budynek niestety był zamknięty, więc o zimnym piwie mogliśmy zapomnieć. Od tego miejsca zejście w dół do Niedermauern to szlak nr 79 lub 79 B. Był to głównie spacer drogą przez las, co nie ukrywam, przyniosło trochę ulgi, ponieważ letnie popołudnie było dość ciepłe, a dodatkowo wcześniej już trochę w słońcu wędrowaliśmy. Na tym etapie nic specjalnego się już nie wydarzyło i bez przeszkód dotarliśmy do miejsca noclegowego.



Na koniec mogę powiedzieć, że rzeczywiście obsługa schroniska miała rację, wybrany przez nas szlak nie był najlepszą opcją dotarcia do Zupalseehutte, zwłaszcza jeżeli mówimy o pierwszym dniu alpejskich wędrówek. Jednym słowem – „dał nam popalić” i zaliczamy go do katerorii wymagających
PRAKTYCZNIE:
- start w miejscowości Niedermauern, okolice pensjonatu Habererhoff
- szlaki: 77 do Thunalm; 76 do Zupalseehutte; 90 i 79 do Wetterkreuzhutte i 79 lub 79B do Niedermauern;
- NIE polecamy jednak opisanego wariantu podejściowego gdyż jest on trudny orientacyjnie i słabo oznaczony; szlak nie widnieje w mapach.cz; wygodniejsze opcje z Niedermauern to: szlak nr 79 B, 78, potem 316 i 76 lub 79 B, 79 i 90
- dystans: ok. 21 km; wznios: 1400 m; czas marszu ponad 7 h ( bez odpoczynków)
- link do trasy (Garmin): https://connect.garmin.com/modern/activity/16409247391
- nocleg :https://www.habererhof.at/de/