Bajkowa zima na Stożku Wielkim
Po przerwie w wędrowaniu szlakami Beskidu Śląskiego wybraliśmy się do Istebnej. Bez wcześniej obmyślonego planu wybraliśmy się na Stożek Wielki. Jedyne na czym nam zależało to możliwość wejścia na chwilę do schroniska ponieważ pogoda była raczej z cyklu tej „dla koneserów” więc na spektakularne widoki nie liczyliśmy. Stożek Wielki wydał się celem idealnym gdyż nie musieliśmy nawet nigdzie dojeżdżać samochodem i spod fantastycznego pensjonatu gdzie się zatrzymaliśmy, ruszyliśmy wprost na szlak. Po przygodach z nawigacją i w efekcie utknięciem w zaspach na stromym podjeździe do auta nam się nie spieszyło. Postawiliśmy na spacer i dzięki temu od początku wędrówki towarzyszył nam las i bajkowa, klimatyczna zima.
Wycieczkę na Stożek Wielki rozpoczęliśmy w Istebnej tuż przy pensjonacie Czarna Owca, gdzie zatrzymaliśmy się na weekend. Docelowo wędrowaliśmy szlakiem zielonym, ale aby do niego dotrzeć trochę lawirowaliśmy po okolicy. Wychodząc z pensjonatu skręciliśmy w prawo, przeszliśmy na drugą stronę ulicy, na zakręcie odbiliśmy w lewo na schodki i weszliśmy do lasu gdzie zgodnie z niebiesko wymalowanymi znakami ścieżki przyrodniczej zeszliśmy nad brzeg Olzy. Zejście nie należało do zbyt przyjemnych ponieważ wszystko pokryte było śniegiem i chyba wcześniej miała tam miejsce jakaś wycinka. Teren był nierówny, pełen gałęzi i rozjeżdżony przez ciężki sprzęt. Gdy dotarliśmy nad brzeg rzeki przeszliśmy przez mostek i już wygodnie wędrowaliśmy ścieżką przyrodniczą „Dolina Olzy”. Jest to przyjemna spacerowa trasa przez las nad brzegiem rzeki Olzy.
Na ścieżce przyrodniczej co kilkanaście metrów umieszczone są tablice informacyjne opisujące ciekawostki przyrodnicze z terenu. Śledząc znaki doszliśmy do asfaltowej drogi, skręciliśmy w lewo i dotarliśmy do miejsca gdzie wybierając się na Stożek Wielki można dojechać samochodem i na niewielkim parkingu zostawić auto. Punkt charakterystyczny to dwie tablice wskazujące kierunek do przysiółków Bźniokowe i Mikowa Łąka.
Od tego momentu wędrowaliśmy już zgodnie z zielonym oznaczeniem. Szło się przyjemnie po lekko zaśnieżonej drodze. Wokół zimowy las, cisza i spokój. Droga doprowadzała do dwóch posesji. W pewnym momencie szlak opuścił przemierzaną arterię i ścieżkami doprowadził do kolejnych zabudowań i drogi dojazdowej. Ponownie po chwili opuścił główny dukt i kolejny raz znalazł się między domami. I tak jeszcze kilka razy. W pewnym momencie zaczął dość mocno wspinać się przez szeroką polanę, z której to rozpościerał się widok na Istebną i otaczające ją góry.
Ten punkt był dość charakterystyczny ponieważ opuszczając polanę przechodziliśmy centralnie przez czyjeś podwórko (tak prowadziły znaki). Były to jedne z ostatnich mijanych zabudowań. Jak widać ta część szlaku była dość urozmaicona: leśne drogi, ścieżki i kolejne wysoko położone przysiółki. Tym sposobem dotarliśmy do Młodej Góry. Jest to wzniesienie o wysokości 834 m npm, gdzie zielony szlak spotyka się z żółtym prowadzącym na Stożek Wielki z Jaworzynki. Od tego miejsca szlak zmienił swój charakter i stał się typową beskidzką trasą.
Zimową porą była to wąska ścieżka wydeptana przez pojedynczych turystów idących przed nami. Latem zaś to wygodny, może w niektórych miejscach kamienisty leśny trakt. Wiadomo, że każda pora roku ma swój urok jednak w mojej ocenie akurat zimowa aura dodawała magii całej wyprawie. Pomimo braku szerokich widoków, zimowy las miał swój mistyczny klimat i bajkowy wygląd. Odi zainteresowany był tropami dzikiej zwierzyny, która licznie zamieszkuje przemierzane lasy, a zimą jak na dłoni widać różnorakie tropy.
Wędrując sobie przez tą krainę Narnii dotarliśmy do wierzchołka Kiczory mierzącego 990 m npm i będącego drugim co do wysokości szczytem Pasma Stożka i Czantorii. Do zielonego i żółtego szlaku dołączył czerwony prowadzący na Stożek z Przełęczy Kubalonka. Szczyt był mocno zamglony, a widoczność spadła do kilku metrów. Przy słupku granicznym spotkaliśmy jedynych na tym szlaku turystów, dodatkowo wszyscy wędrowali z psami. Nie zatrzymywaliśmy się długo ponieważ zrobiło się chłodno i mało przyjemnie. Według mapy na Stożek Wielki powinniśmy dotrzeć w około 45 minut. Trasa nieco się wypłaszczyła i nadal prowadziła przez dość gęsty las.
Gdzieniegdzie za drzewami można było dostrzec widoki na spowite we mgle lasy i doliny. Niestety nisko zawieszone chmury skutecznie ograniczały widoczność dlatego też umieściliśmy również kilka zdjeć z wycieczki sprzed 2 lat, kiedy to aura była zupełnie inna. Jak widać, w sprzyjających warunkach panoramy są całkiem ciekawe.
Wędrówka przebiegła nam całkiem przyjemnie i nie wiedzieć kiedy znaleźliśmy się w okolicy górnej stacji wyciągu narciarskiego Stożek, skąd do schroniska był przysłowiowy rzut beretem. Stożek Wielki to szczyt w Paśmie Stożka i Czantorii w Beskidzie Śląskim. Pasmo to tworzy dział wodny między Wisłą i Odrą i biegnie nim granica polsko-czeska. Wielki Stożek znajduje się pomiędzy Stożkiem Małym i Krykawicą i jest trzecim co do wysokości (po Czantorii Wielkiej i Kiczorach) szczytem tego pasma. Masyw Wielkiego Stożka porośnięty jest lasami, po stronie zachodniej głównie bukowymi i bukowo-świerkowymi, po wschodniej w większości świerkowymi. Polskie stoki Stożka Wielkiego znajdują się w granicach miasta Wisła.
Na szczycie Stożka Wielkiego umiejscowione jest schronisko górskie, do którego można wejść z psem. Budynek położony jest na wysokości 957 m npm i jest najstraszym polskim schroniskiem działającym w Beskidzie Śląskim. Schronisko oferuje 72 miejsca noclegowe w pokojach od 2- do 8-osobowych. Dodatkowo można nocować w pokojach wieloosobowych oraz, w przypadku braku miejsc na podłodze. Łącznie w schronisku może przenocować 90 osób. Goście schroniska mają dostęp do bufetu, jadalni (100 miejsc), sali telewizyjnej, ogródka z parasolami (tylko w lecie) oraz sauny. W pobliżu schroniska znajdują się 2 wyciągi narciarskie.
Po wędrówce we mgle chętnie weszliśmy do schroniska. Na szlaku było pusto, a w schronisku gwar. Nie miej jednak było przyjemnie ciepło i swojsko. Ulokowaliśmy sie na ławie na wprost baru, ponieważ przy stolikach nie było miejsca. Chwilkę poźniej obsługa ustawiła nam rozkładany stolik więc się trochę rozgościliśmy. Ciepłe trunki skutecznie nas rozgrzały i wcale nie chciało się wychodzić. Czas jednak naglił i trzeba było wracać. Do Istebnej wędrowaliśmy tym samym szlakiem.
Trasę pokonaliśmy dość szybko ale i tak do pensjonatu wróciliśmy o zmroku. Wyskoczyliśmy jeszcze na pizzę do włoskiej knajpki, a resztę wieczoru spędziliśmy w przytulnym barze w Czarnej Owcy. Pomimo braku słońca dzień na szlaku możemy zaliczyć do udanych. Nic tak nie ładuje baterii jak trochę aktywności na świeżym powietrzu w górach. A w Beskidzie Śląskim będziemy bywać częściej.
PRAKTYCZNIE:
- na Stożek Wielki wyruszyliśmy z Istebnej, szlakiem zielonym
- zatrzymaliśmy się w bardzo psioprzyjaznym pensjonacie Czarna Owca
- jeżeli ktoś lubi włoską pizzę to polecamy knajpke Pizzeria Marino w Istebnej
- na psiaka w pokoju czekają: kocyk, miska i smaczki
- szlak nie należy do bardzo wymagających ; zimą należy zwrócić uwagę na warunki pogodowe i śniegowe ponieważ czas dotarcia do celu może się znacznie wydłużyć
- na Stożku Wielki znajduje się schronisko do którego możemy wejść z psem
- informacje o schronisku Stożek Wielki
- czas: ok 5h w dwie strony (bez odpoczynku); dystans: ok. 17 km; wznios ok. 540 m