Brestova- wczesna jesień w Tatrach Zachodnich
Zatęskniło nam się trochę za Tatrami, nie tymi z tłumem turystów ale tymi spokojnymi gdzie człowiek może iść sobie w ciszy, pobyć sam ze sobą i pięknymi widokami. Usiąść i chłonąć otaczające krajobrazy, a także poczuć już zapach jesieni. Śledząc informacje w mediach powyższa wizja wydawała się tylko pobożnym życzeniem. Informacje o 4 godzinnym dojeździe pod Tatry z Krakowa czy tysiącach ludzi czekających na wjazd na Kasprowy pokazywały, że w Tatrach odpocząć ciężko. A nam się udało i jest to jeszcze możliwe! Znaleźliśmy te spokojne i kojące Tatry, gdzie dodatkowo możemy iść z psiakiem. Zabierzemy Was dzisiaj na wędrówkę w Zachodnie Tatry Słowackie. Przekonacie się , że Tatry można mieć jeszcze tylko dla siebie, nawet w szczycie sezonu.
Celem naszej wycieczki były Słowackie Tatry Zachodnie, a konkretnie szczyt Brestovej ( 1934 m). Na parkingu Pod Spálenou byliśmy około godziny 8.30 i szybko zajmowane miejsca nie wróżyły dobrze, a samochody wciąż dojeżdzały, w końcu wakacje i długi weekend. Już pogodziliśmy się z tym, że nie będziemy na szlaku sami. Będąc w ubiegłym roku na tym samym parkingu, kiedy to wybieraliśmy się na szlak do Rohackich Ples, aż tylu aut nie było. Tak wiem, egoistyczne! Ale naiwnie w górach nadal szukamy resetu i wyciszenia. Na Brestovą ruszyliśmy z parkingu niebieskim szlakiem. Według mapy na szczyt mieliśmy 3,15 h, według drogowskazu 3,00h. Od razu powiem, że te 3,15 h to bardziej realny czas, zwłaszcza kiedy idziemy z psem.
Pierwszy etap wędrówki to ścieżka biegnąca przez las i był to jeden z niewielu płaskich odcinków na szlaku. Trzeba powiedzieć, że trasa wymagała trochę kondycji, szło się dość wygodnie ale cały czas w górę, nieliczne tylko miejsca pozwalały wyrównać oddech. Dużym plusem było to, że właściwie od samego początku szlak oferował piękne widoki. Szybko nabieraliśmy wysokości, a co za tym idzie równie szybko wyszliśmy z lasu i mogliśmy podziwiać pierwsze szczyty Tatr Zachodnich.
Idąc krętą ścieżką, doszliśmy do rozdroża Spáleny Žlab i drogowskazu na którym widniały dwie możliwości dotarcia na Brestovą, niebieskim i zielonym szlakiem. Szczerze się zdziwiłam ponieważ na mapie z której korzystaliśmy widniał tylko niebieski szlak. Okazało się, że ten zielony to nowy, poprowadzony w momencie kiedy kolejka krzesełkowa zaczęła działać również latem.
Dalszą drogę kontynuowaliśmy szlakiem niebieskim, zgodnie z planem, a zielony zostawiliśmy sobie jako alternatywę do zejścia. Ścieżka nadal stromo pięła się w górę ale trud wynagradzały cudowne i coraz szersze widoki na Rakoń i Wołowiec, a za nimi wprawne oko mogło dostrzec nawet Giewont.
Była jeszcze jedna rzecz , która równała się z tatrzańskimi panoramami: pięknie rozkwitnięte wrzosy, dużo jesiennych wrzosów rozrośniętych wzdłuż ścieżki. Niesamowity widok jak w jakimś królewskim ogrodzie.
I wiecie co? Jak do tej pory na szlaku spotkaliśmy dosłownie 4 osoby. Drzewa przekształciły się w kosodrzewinę, a my dalej wytrwale maszerowaliśmy w górę. Na ścieżce było trochę kamieni ale dla George to żadna przeszkoda, dzielnie i z zadowoleniem pokonywał wysokość.
W końcu dotarliśmy nad granicę kosówki i na niewielkiej polance chwilę odpoczęliśmy. Z tego miejsca widzieliśmy już nasz dzisiejszy cel. Jeszcze trochę drogi było ale to co najgorsze mieliśmy już za sobą.
Od tego miejsca podejście stało się jakby łagodniejsze albo zwracaliśmy uwagę na widoki, a nie na zmęczenie. Ścieżka była szersza i wiodła grzbietem, oferując szerokie panoramy. Tylko w niektórych miejscach były delikatne zwężenia ale nie przeszkadzało to w spacerze z psem.
Około 12.30 dotarliśmy na Predny Salatin Hreben skąd na Brestovą mieliśmy 35 minut marszu. Ale żeby nie było tak kolorowo aby wejść na szczyt należało niestety w pierwszej kolejności zejść trochę w dół aby kolejny raz nabrać wysokości i wejść na wierzchołek. Taki psikus na koniec:). Choć ostatnie podejście wyglądało dość ambitnie to w ciągu 20 minut stanęliśmy na szczycie Brestovej.
A tam dużo miejsca, mało ludzi i wszędzie wkoło góry. Na pierwszym planie Salatin , a dalej główne pasmo Tatr Zachodnich. W oddali dostrzec można również szczyty Tatr Wysokich. Na zachodzie pasma widniały Małej i Wielkiej Fatry , Niżnych Tatr oraz Gór Choczańskich z Velkym Choczem na czele.
Po chwili wytchnienia ruszyliśmy w dół tą samą drogą. Schodząc z Brestovej na moment usadowiliśmy się jeszcze na wygodnej hali z widokami. Nie chciało nam się wracać.
Przy Predny Salatin Hreben zielonym, nowym szlakiem skierowaliśmy się w dół do górnej stacji kolejki krzesełkowej. Szlak był dość stromy i miejscami błotnisty. Tak sobie myślę, że raczej nie chciałabym nim wchodzić w górę.
Po dotarciu do stacji kolejki ruszyliśmy w dół wzdłuż stoku narciarskiego. Kolejką można podróżować z psem i kilka osób to wykorzystało. My zdecydowaliśmy się jednak na zejście ponieważ nie mamy doświadczenia z George w korzystaniu z kolejki krzesełkowej. Zielony szlak łączył się z niebieskim przy Spalenym Żlebie i dalej wracaliśmy już znaną nam trasą.
Byliśmy bardzo zadowoleni z tej wycieczki. Jeżeli szukacie spokojnych Tatr to w Zachodnich ten spokój znajdziecie. Znajdziecie również przepiękne panoramy i różnorodność szlaków. Wycieczka na Brestovą to tylko jedna z wielu możliwości. My właśnie teraz rozpoczynamy nasz sezon na Tatry i Fatry. Do zobaczenia gdzieś na szlaku.
PRAKTYCZNIE:
- parking Pod Špalenou płatny 3 euro za dzień
- dojazd na parking z Zuberca, z głównej drogi w Zubercu należy skręcić w lewo zgodnie ze znakami informującymi o kolejce krzesełkowej, dobre oznakowanie
- szlaki: Pod Spalenou- Brestova ( niebieski, 3h); Brestova- Predny Salatin Hreben ( niebieski, 0,35h); Predny Salatin Hreben- Spaleny Zlab ( zielony 1,05h); Spaleny Zlab- Pod Spalenou ( niebieski 0,30h)
- dystans: 12,51 km, czas wycieczki z odpoczynkami : 6:55h, wznios 947 m
- wznios 947 m pokonywany jest na dystansie około 6 km, co daje nam dość konkretne podejście, dobra kondycja wskazana 🙂