Lago di Braies- perła Dolomitów
Choć tytuł wyraźnie zapowiada historię o malowniczym i pocztówkowym jeziorze Lago di Braies to na tym nie pozostaniemy i nie będzie to jedyna atrakcja dzisiejszego opisu. Oprócz relacji ze spaceru brzegiem turkusowego jeziora, który może być traktowany jako rozgrzewka przed ambitniejszymi trekkingami w górach, opiszę jeszcze kilka ciekawych miejsc w okolicy, co pozwoli miło spędzić dzień na granicy Osttirolu i włoskich Dolomitów. Gór oczywiście nie zabraknie ale nie wylejemy wiadra potu pokonując kolejne przewyższenia. Będą za to przyjemne spacery, trochę jazdy samochodem po górskich drogach i charakterystyczne ziemisto-kamienne konstrukcje ściągające ciekawych tego widoku turystów. Będzie się działo !
Mieszkając w Virgen, po sąsiedzku mieliśmy austriacko – włoską granicę. I chyba pogoda chciała na siłę wysłać nas do Italii ponieważ Alpy Austriackie zasnuły się atramentowymi chmurami, a kilkanaście km na południe królowało niebieskie niebo i pełne słońce. Nie chcąc marnować dnia ruszyliśmy na południe. Obersee i Passo Staler/ Passo Stalle to pierwsze atrakcje dzisiejszej przygody. Przełęcz położona jest na wysokości 2052 m npm w paśmie Wysokich Taurów i łączy dolinę Defereggen we Wschodnim Tyrolu z doliną Antholz w Tyrolu Południowym. Droga na Passo Stalle rozpoczyna się po austriackiej stronie w miejscowości Huben, a od strony Włoch w okolicy Valdora di Mezzo. Na przełęczy znajduje się malownicze jezioro Obersee, nad którym poprowadzona jest spacerowa ścieżka. Przed dalszą podróżą warto tutaj przystanąć i udać się na rekreacyjny spacer. Imponujący krajobraz i kwitnące alpejskie róże sprawiły, że wędrówka była ciekawym przeżyciem.
Kolejnym punktem na dzisiejszej mapie to zjazd z Passo Stalle „wyjątkową” górską drogą. Jest to około 4,5 km krętej i bardzo wąskiej drogi, a jej niezwykłość polega na tym, że droga w jednym kierunku dostępna jest tylko w jednym czasie (15 minut na godzinę). Każdej godziny od 00 (mam tu na myśli pełną godzinę) do 15 po można jechać z góry w dół (z Austrii do Włoch), a od 30 do 45 z dołu w górę (z Włoch do Austrii). Przy przełęczy znajduje się sygnalizacja świetlna i licznik czasu. Miejscami nachylenie drogi sięga 11%. Po zjechaniu w dół skierowaliśmy się do miejscowości Percha zobaczyć ciekawe zjawisko jakim są Piramidi di terra a Precha.
Ziemne piramidy w Platten w pobliżu Percha uznawane są za architektoniczne arcydzieło natury, które z biegiem lat zyskało na popularności i stało się prawdziwą atrakcją w Dolinie Puster. Osuwiska, woda, odwilż i erozja to czynniki, które nakładając się na siebie na przestrzeni wieków, utworzyły ziemne piramidy, które wyglądają jak prawdziwe dzieła sztuki. Mają formę gliniastych kolumn, strzeliście wznoszących się nad gruntem, a na ich wierzchołkach znajdują się różnych rozmiarów głazy. Bardzo ciekawy widok. Aby dostać się do wspomnianej atrakcji w miejscowości Percha skręciliśmy w prawo w kierunku niewielkiej osady Plata/ Platten gdzie znajduje się dość duży parking płatny. Przy drodze znajdował się drogowskaz i zgodnie z jego wskazaniami weszliśmy do lasu i lekko wznosząca się, dobrze przygotowaną ścieżką wędrowaliśmy w kierunku piramid. Turystów trochę było ale trudno się dziwić skoro każdy ciekaw był budowli stworzonych przez siły natury. Wędrując leśnymi ścieżkami mijaliśmy liczne tablice zawierające ciekawostki dotyczące odwiedzanego terenu i samych piramid. W lesie znajdowało się również sporo ciekawych tworów, jak różnej wielkości kamienne kopczyki czy dziwne, w sumie nie wiem co…… Od razu przypomniał nam się słynny „ Blair witch project”.
Ścieżka wydostała się z lasu, przecięła asfaltową drogę, przeszła przez mostek ozdobiony figurkami różnych zwierzaków i dotarła do pierwszej platformy widokowej, z której z ciekawością patrzyliśmy na urwisko, z którego wyrastały różnej wielkości i wysokości piramidy w kolorze ochry i beżu. Przeszliśmy jeszcze na kolejną platformę i popatrzyliśmy na „budowle” z innej strony. Wraz ze zmieniającym się światłem przybierały inne kolory. Trochę żółtego, szarego, brązu. Wróciliśmy na parking tą samą drogą.
Popołudnie spędziliśmy już w Dolomitach, nad jeziorem Lago di Braies zwanym perłą Dolomitów. Czy tak jest rzeczywiście? Hmmm, turkusowe jezioro i jego otoczenie jest fenomenalne ale i bardzo zatłoczone. Być może ze względu na to, że dostanie się nad jego brzeg to żaden wysiłek. Można zwyczajnie przyjechać samochodem lub autobusem. W pobliżu znajdują rozległe parkingi.
Nie mniej jednak warto tam zajrzeć, z jednym zastrzeżeniem, jeżeli nie lubimy/ lubicie tłumów to polecamy wiosnę i jesień. Byliśmy tam i jesienią i wiosną i uniknęliśmy najazdu turystów. Poza sezonem być może ciężko będzie popłynąć łódką ale coś za coś. Lago di Braies (w języku niemieckim Pragser Wildsee) położone jest na terenie rezerwatu przyrody Fanes-Sennes-Braies na wysokości 1494 m n.p.m. Jego głębokość to średnio 17 m, maksymalnie 36 m, co czyni je jednym z najgłębszych w Południowym Tyrolu. Jezioro otoczone jest potężnymi, siwo – białymi ścianami Monte Nero czy Croda del Becco.
Nad Lago di Braies można spędzić cały dzień ponieważ oprócz najbardziej popularnego, spacerowego traktu wokół jeziora, mierzącego 3,5 km istnieje wiele możliwości spacerów dolomitowymi szlakami. Zacznijmy więc od szlaku nr 1 wokół Lago di Braies. Z parkingu nad brzeg jeziora mamy jakie 5 minut marszu. Po lewej stronie minęliśmy restaurację, po prawej hotel i dotarliśmy nad piaszczystą „plażę”. Po lewej stronie, nad samą wodą stoi drewniany budynek gdzie w sezonie można wypożyczyć łódkę i samodzielnie popłynąć w stronę pionowych ścian. Tak naprawdę nie ma znaczenia czy pójdziemy w prawo czy w lewo bo i tak zatoczymy pętlę. Udaliśmy się w prawo. Minęliśmy niewielką kapliczkę i skierowaliśmy się na szlak. Jesienią kolor wody był zupełnie inny niż w czerwcu, kiedy to również jej poziom był wyższy. Będąc dwa razy nad jeziorem mieliśmy to szczęście, że trafiliśmy na zdecydowanie inną pogodę, co sprawiło, że niby to samo miejsce a wyglądało zupełnie inaczej.
Ścieżka wokół jeziora była bardzo wygodna. Opuściła piaszczysto-kamienny teren i delikatnie wznosząc się znikała w lesie. Cały czas była jednak bardzo blisko jeziora, a pomiędzy drzewami migotał turkus i zieleń wód. Z chodnika można wąską, wydeptaną ścieżką zejść nad sam brzeg ale znajdują się tam jedynie duże głazy więc wskazana jest ostrożność. Przeszliśmy przez mostek i dodarliśmy do niewielkiej polanki na której można spotkać pasące się krowy albo ślady ich obecności w postaci „krowich placków” w ilości hurtowej. W tym miejscu znajdują się również toalety, a towarzyszący nam do tej pory szlak nr 19 odbijał w lewo. Do tego szlaku jeszcze dziś wrócimy.
Kontynuując marsz wokół jeziora znaleźliśmy się znów nad samym jego brzegiem, będącym ogromnym rumowiskiem skalnym. Za plecami królowały białe dolomitowe ściany i potężne pola piargów powstałe na skutek działania wody i temperatury. Z jednej strony widzieliśmy bajeczne i kolorowe jezioro, a z drugiej dominował jałowy i surowy krajobraz tworzący iście kamienną pustynię, na której gdzie nie gdzie rachityczne drzewka walczyły o przetrwanie. W tym też miejscu szlak nr 1 skręcał w prawo i piął się gdzieś w górę pomiędzy głazami.
Po przejściu obok rumowiska ścieżka stała się węższa oraz delikatnie wspinała się nad taflę jeziora. Na tym fragmencie znajduje się trochę schodów i barierki ale trudności nie ma właściwie żadnych. Może robi się tłoczniej ponieważ wszyscy z innej perspektywy chcą popatrzeć na Lago di Braies i jego piękne otoczenie. Chodnik podchodzi pod górę za chwilę opada w dół i tak kilka razy. W końcu znów wkroczyliśmy do lasu i spokojnym tempem zmierzaliśmy w kierunku zamknięcia naszej pętelki. Ciekawy widok na jezioro i monumentalne ściany jeszcze na samym końcu.
Będąc nad Lago di Braies ubiegłej jesieni mieliśmy trochę więcej czasu i oprócz opisanego spaceru brzegiem jeziora udaliśmy się na uroczą halę Grunwaldalm, położoną na wysokości 1590 m npm. Idąc zgodnie z opisem wzdłuż jeziora odbiliśmy za mostkiem, na polance przy toaletach w prawo zgodnie z kierunkiem szlaku nr 19. Nadal wędrowaliśmy wygodnie, wyraźnie zaznaczoną, dość szeroką ścieżką. Krajobraz był o tyle ciekawy, że prowadził przez potężne piarżysko, co nie ukrywamy wywarło na nas niesamowite wrażenie. Tony kamieni, surowy krajobraz i wyschnięte koryta górskich potoków, a wokół dumne szczyty Dolomitów.
Godzina spokojnego marszu i dotarliśmy na halę, na której położone jest niewielkie schronisko. Po całonocnej podróży z Polski nie odmówiliśmy sobie chwili odpoczynku, apfelstrudla i zimnego piwa. Posiedzieliśmy w sielskim otoczeniu i przeszliśmy się jeszcze kawałek dalej. Pomimo chmur przysłaniających wierzchołki dolomitowych kolosów nie mogliśmy odmówić sobie wędrówki w tym niezwykłym i tajemniczym klimacie. Niestety czas z gumy nie jest, a musieliśmy jeszcze dojechać do Corvary gdzie mieliśmy się zatrzymać na dłużej i wędrować do schroniska Franz Kostner i nad Lago di Sorapis.
Wróciliśmy tą samą drogą ale niedosyt pozostał ponieważ ilość szlaków w tym rejonie, zresztą jak w każdym innym miejscu w Dolomitach czy też Alpach jest ogromna. Tak sobie myślę, że aby przejść te wszystkie ścieżki, które oferują Dolomity to potrzebowalibyśmy 6 miesięcy urlopu najlepiej dwa razy w roku!
PRAKTYCZNIE:
- Passo Stalle– przejazd przez przełęcz odbywa się wąską górską drogą, droga jest bezpłatna, a ruch odbywa się jednokierunkowo; jadąc od miejscowości Huben w Austrii przejedziemy o każdej pełnej godzinie do 15 po; jadąc od strony Włoch o każdej 30 do 45, na drodze nie ma możliwości mijanek; droga otwarta jest od 5.30 do 22.15 od maja do października
- parking przy piramidach w okolicy Percha: https://maps.app.goo.gl/3ZLRNPyjXPY8YhiD8g_st=ig
- Lago di Braies– parkingi wokół jeziora płatne około 10 euro za 3h; parkingów jest kilka i w zależności od parkingu płaci się w automatach lub osobie obsługującej parking; w pełni sezonu tj. 10.07 do 10.09 trzeba mieć wcześniej zarezerwowany parking online; dojazd autobusem nr 439 i 442; przejście wokół jeziora to około 3,5 km szlakiem nr 1, bez trudności technicznych; do Grunwaldalm prowadzi ścieżka nr 19