Velky Chocz i wszystkie góry Słowacji
Jest taka jedna charakterystyczna góra, przypominająca swoim kształtem przekrzywioną piramidę, leżąca poza głównymi, popularnymi pasmami, wciśnięta gdzieś pomiędzy Fatry a Tatry i mająca nad nimi miażdżącą przewagę! To właśnie z tego szczytu możemy oglądać chyba wszystkie łańcuchy, masywy, szczyty, wzgórza i wzniesienia słowackiej ziemi. Gdzieś w dole znajdzie się również jezioro i szerokie doliny. Dodatkowo aby to wszystko zobaczyć wystarczy pokonać około 6km. Brzmi jak sielanka i łakomy kąsek dla spragnionych bezgranicznych panoram. Zapytacie zapewne gdzie jest haczyk? I żeby nie było tak kolorowo, nie powiem, że nie ma:). Nie, nie, nie ! Przecież nic za darmo się nie dzieje więc i znajdzie się jeden, malutki, taki nieznaczący, niczym drobnym drukiem pisany kruczek. Aby stanąć na szczycie podczas niecałych 6 km wędrówki musimy pokonać 1000 m przewyższenia. Taki jest właśnie Velky Chocz, oferuje przepiękne i rozległe pejzaże ale wymaga cierpliwości, wytrwałości i samozaparcia.
Velky Chocz to szczyt o wysokości 1611 m npm, położony w paśmie Gór Choczańskich, które w całości leżą na terenie Słowacji i rozciągają się ze wschodu na zachód około 18 kilometrowym łańcuchem. Możliwości wejścia na szczyt jest kilka, my wybraliśmy szlak z miejscowości Valaska Dubova. Jest to niewielka wieś położona przy trakcie z Liptowa na Orawę. Leży około 7 km na północ od Ružemberoku na wysokości 662 m npm. Aby dostać się do wsi gdzie bierze początek nasz szlak zjechaliśmy z drogi nr 59 ( Dolny Kubin-Ružemberok) i po chwili znaleźliśmy się w centrum miejscowości. Samochód można zostawić na dwóch parkingach. Jeden znajduje się, jadąc od Dolnego Kubina po prawej stronie. Przy mikro rynku znajduje się znak informujący o parkingu, należy zjechać w dół wąską drogą i na nieutwardzonej powierzchni zostawić samochód. My pojechaliśmy na drugi parking mieszczący się przy cmentarzu i karczmie, są tam wyznaczone miejsca parkingowe, płatne 2 euro za dzień. I tutaj wskazówka co do płatności. Jakiś czas czemu opłatę można było uiścić u „parkingowego” lub w centrum informacji turystycznej, w sierpniu możliwe były tylko płatności za pomocą telefonu komórkowego. Informacje na ten temat znaleźliśmy właśnie przy centrum informacji turystycznej. Po uporaniu się z opłatą za parkowanie zabraliśmy wszystko co potrzebne i ruszyliśmy w kierunku Velkego Chocza. Niebieski szlak rozpoczyna w centrum Valaska Dubova.
Początkowe kilkaset metrów przemierzaliśmy wąską asfaltową drogą pomiędzy zabudowaniami. Następnie asfalt zamienił się w wygodną szutrówkę. Szło się wygodnie i póki co nic nie zwiastowało nadciągającej katorgi. Droga biegła poprzez zielone łąki, gdzieniegdzie w otaczającym lesie prześwitywały siwe skałki, a łagodne, wczesnojesienne słońce dodawało jeszcze uroku.
Sielanka dość szybko się jednak skończyła, ponieważ 1000 metrów podejścia wciąż było przed nami. Na Velkym Choczu byliśmy 2 lata wcześniej i już wtedy góra zapadła nam w pamięć, a raczej to jak dała nam w kość. Byliśmy więc przynajmniej psychicznie przygotowani na „ten” szlak i powiem zupełnie szczerze, że czasem chyba lepiej nie wiedzieć co nas czeka:). Żart, oczywiście! Przygotowanie do wędrówki w góry i znajomość trasy to podstawa zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Wracając na nasz szlak, ścieżka wkroczyła w las i zaczęła piąć się w górę. Pod nogami zrobiło się kamieniście i sypko, ponieważ w tym miejscu przechodziliśmy przez ogromne skalne usypisko. Mimo przyspieszonego oddechu błyskawicznie pokonaliśmy newralgiczne miejsce i na pierwszym lepszym kamieniu posadziliśmy „cztery litery”.
Chwilę trwało zanim ruszyliśmy w dalszą drogę. Ciężkie, wilgotne powietrze i dość wysoka temperatura nie pomagały. Zaczęło się konkretne podejście. Zdarzyło się zacisnąć zęby aby niecenzuralne zwroty nie poszybowały w przestworza:). Niektórzy nie wytrzymali i kilka razy dali upust swojemu niezadowoleniu:):). Na tym odcinku nie uświadczyliśmy również żadnych widoków, a co z tego wynika na nielicznych zdjęciach są tylko nasze skwaszone miny. I tak do Pośredniej Polany (Stredna Polana) wyglądał szlak. Jednostajnie w górę, po kamieniach, gałęziach itp. Droga była bardzo dobrze oznakowana więc raczej ciężko byłoby się tutaj zgubić.
Na trasie nie ma też źródeł wody, gdzieś tam w dole przepływa strumyczek i to tyle. Idąc z psem koniecznie trzeba zabrać na plecy dodatkowe kilogramy zawarte w butelce z wodą. Jakby samo męczące podejście nie wystarczyło to jeszcze kolejne obciążenie! Żyć, nie umierać! Po około 1,45 h marszu z „wywalonym” językiem dobrnęliśmy na polanę i kawałek płaskiego terenu. Od razu mata, śniadanko i wylegiwanie się w trawie. Przez chwilę w głowie zagościł nawet pomysł aby tutaj leniwie zakończyć dzień.
Nic z tego nie wyszło ponieważ odzyskaliśmy siły i moc wróciła. Na Pośredniej Polanie, za drzewami umiejscowiony jest Hotel Chocz i nie ma on nic wspólnego z pięknymi obiektami z folderów turystycznych. Jest to tylko zwykły szałas, bez żadnych wygód ale w przypadku załamania pogody może dać schronienie.
Na Polanie znajdował się szlakowskaz mówiący o tym, że nieco ponad godzinę powinna zająć nam wędrówka na szczyt. Możliwości były dwie: w prawo i w lewo. Szlak po lewej stronie to wersja zimowa, można na nim spotkać drobne ubezpieczenia w postaci łańcuchów. My wybraliśmy wariant prawy i przez polanę, zgodnie z zielonym oznakowaniem, wyraźną ścieżką ruszyliśmy w kierunku wierzchołka. W tym momencie zaczęła się zdecydowanie ciekawsza cześć wycieczki.
Nabierając wysokości powoli pojawiały się zapowiedzi dzisiejszej uczty widokowej. Pierwsze pasma i malownicze pejzaże.
Aby móc w pełni cieszyć się panoramami musieliśmy pokonać kolejny dzisisiejszego dnia stromy odcinek w lesie. Znów krew, pot i łzy ale czego się nie robi dla chwili na szczycie. W całym tym towarzystwie jedynie George był pełen wigoru i świetnie się bawił. Czasem zastanawiam się skąd u niego tyle siły? Wyszliśmy z lasu, ścieżka zrobiła się węższa, w dalszym ciągu pięła się w górę ale były momenty, w których trawersowała trawiaste zbocze więc można było trochę odetchnąć. Dodatkowo każdy krok to piękniejsza sceneria.
Coraz więcej widocznych wierzchołków, głębsze doliny i jakoś tak lżej się wędrowało. Jak widać wszystko siedzi w głowie, wystarczyło lekkie odwrócenie uwagi i zmęczenie nas opuściło. Wędrując wydawało się, że nigdy nie staniemy na szczycie, ponieważ szlak kluczył i lawirował między kosodrzewiną i skalnymi przeszkodami. Chocz jednak okazał się łaskawy bo wierzchołek był na wyciągnięcie ręki i teraz czekały na nas już same przyjemności w postaci delektowania się panoramami na 4 strony świata.
Jeżeli spotkaliście się z opinią, że z Velkego Chocza widać wszystkie góry Słowacji to jest to w 100% prawda. Szczyt jest niczym samotny wulkan wznoszący się pośrodku niczego i oferujący jeden z lepszych jak nie najlepszy widok w słowackich górach. Rozpoczynając podziwianie krajobrazu najpierw dostrzegliśmy Tatry i obracając się zgodnie z ruchem wskazówek zegara zobaczyliśmy kolejno: Jezioro Liptowskie, grań Nižnych Tatr, Wielką Fatrę, Małą Fatrę z charakterystycznym Wielkim Rozsutcem i Stochem oraz Magurę Orawską. Nie zabrakło również niższych szczytów Gór Choczańskich, które zielonymi zboczami spływały w doliny.
Zachwytom nie było końca! Zmęczenie gdzieś uleciało, a my szczęśliwi cieszyliśmy się widokami jak dzieci! Niestety nie było nam dane spędzić na szczycie zbyt dużo czasu ponieważ od strony Małej Fatry zaczęły dość szybko nadciągać ciemne deszczowe chmury, a schodzenie przy mokrej nawierzchni byłoby dramatem.
Szybko, tym samym szlakiem ewakuowaliśmy się w dół. Jak się okazało chmury gdzieś się jednak rozproszyły i wyszło piękne słońce. Korzystając z poprawy pogody chwilkę odetchnęliśmy na Polanie a, George w tym czasie poznał super koleżankę Vegę. Oba psy bawiły się jak szalone. Biegały i skakały jakby dopiero co wyspały się w wygodnym legowisku. Nam pozostało tylko pozazdrościć kondycji i werwy.
Dalsza cześć drogi powrotnej do zejście niebieskim szlakiem ( tym samym, którym wchodziliśmy) do Valaska Dubova. Przed wyjazdem zjedliśmy jeszcze w Janosikowej Karczmie vypražany syr. Zadowoleni, usatysfakcjonowani i trochę zmęczeni pojechaliśmy szukać noclegu, niestety obłożenie hoteli i pensjonatów było tak ogromne, że jedyne co udało nam się znaleźć to pokój w cenie 900 zł!!!!!!! Za jedną noc!!!!! Pozostało nam w tym momencie pokornie wrócić do domu.
PRAKTYCZNIE:
- start wędrówki z miejscowości Valaska Dubova na Słowacji, dojazd z Krakowa przez Chyżne i Dolny Kubin, trasa zajmie ok 2,45 h
- w Valaska Dubova znajdują się dwa parkingi: jeden nieopodal „rynku”, obok boiska sportowego ( bezpłatny), drugi przy cmentarzu i Janosikovej Karczmie ( płatny 2 euro za dzień)
- opłaty za parkowanie : w 2018 roku zapłacić można było u osoby parking lub w centrum informacji turystycznej, w 2020 możliwe były tylko płatności za pomocą telefonu komórkowego ( instrukcja w centrum informacji)
- niebieski szlak rozpoczyna się w centrum Valaska Dubova
- szlaki: Valaska Dubova- Pośrednia Polana ( niebieski, 3,1 km, 1,45h); Pośrednia Polana- Velky Chocz ( zielony, 1,6 km, 1,05 h); powrót tą samą trasą
- czas: 5,35 h ( z odpoczynkami); dystans ok 12 km, wzrost wysokości 977 m